wtorek, 29 lipca 2014

Szczęśliwy powrót

Dnia Pańskiego 27 lipca, w niedzielę, grupa Radośnie Zakręconych wróciła do Polski, do Warszawy, do miejsca, z którego wyruszyła - parafii przy ulicy Ostródzkiej. Po godzinie ósmej rano, w kilku minutowych odstępach, spowodowanych różnymi drogowymi okolicznościami, nasze samochodziki zaczęły się powoli wtaczać na ekskluzywny parking przykościelny ;-)
Ciężko było uwierzyć, że "to już", koniec, ot tak. Trzy tygodnie spędzone razem, przeżyte wspólnie emocje z całej dostępnej palety - od tych najlepszych i najwznioślejszych do tych cięższych i nerwowych - a więc trochę się ze sobą zżyliśmy. Zatem, co oczywiste, pojawiły się łzy :-)
Przejechaliśmy przez Polskę, Słowację, Austrię, Słowenię i Włochy. Modliliśmy się u o. Pio. Nawiedziliśmy Gargano - sanktuarium świętego Michała Archanioła, Peruggię i Asyż - bazyliki świętych Franciszka i Klary, a jeszcze po drodze, sanktuarium w Loreto. Nie sposób wyrazić słowami radości z pobytu i opisać doznań przeżytych w tak ważnych i pięknych miejscach. Każde jest wyjątkowe i, z tego co udało mi się ustalić, każdy z nas, pielgrzymów, szczególnie upodobał sobie inne miejsce, to które poruszyło go najbardziej :-)
Za chwilę zacznie się czas podziękowań. Będziemy chcieli podziękować wszystkim, bez których nasza pielgrzymka nie mogłaby się odbyć, a więc sponsorom, ludziom dobrej woli, patronom... ale to za chwilę. 
Dzisiaj niech wystarczy to skromne podsumowanie. Chcemy jeszcze pochwalić się kilkoma dobrymi zdjęciami autorstwa Kuby i Andrzeja. Więcej zdjęć, klasycznie, na FB
Do zobaczenia!



Przyjechali pierwsi... Od lewej: Arek, Kuba, Ania, Patryk, Janek, Kuba i Jola. Reszta pielgrzymów w tym momencie jeszcze mocno i głośno sapała podjeżdżając pod skromny, 25-kilometrowy podjazd, do San Giovanni Rotondo...


... a zatem wielka radość "zwycięzców" jest uzasadniona ;-)


Samotny pielgrzym... jeszcze nie wiedział, że już za chwilę rozpocznie wspinaczkę... Pan Bóg ukrywa perły głęboko. San Giovanni Rotondo ukryte jest gdzieś w widocznym w tle masywie.


Andrzej czuł moc!


A to my w Isola del Gran Sasso, czyli zeszłorocznym celu pielgrzymki.

1 komentarz: