sobota, 31 sierpnia 2013

Chociaż już w domu...

...to jednak chcielibyśmy jeszcze podzielić się w paru krótkich słowach i obrazach naszym doświadczeniem Wiecznego Miasta. Fakt, że jesteśmy już w domach. Fakt, że już może bardziej w klimacie podziękowań Bogu i wszystkim ludziom, dzięki którym nasz wyjazd mógł się tak dobrze udać. Niemniej, relację z tego przystanku naszej pielgrzymki również jesteśmy Wam winni. 

A zatem, trafiliśmy do Rzymu w niedzielę wieczorem, 25 sierpnia. Spędziliśmy w nim 2 i pół dnia, tj. wyjechaliśmy do naszej kochanej ojczyzny 28 sierpnia. Co działo w tym czasie? Niech , podobnie do ostatnich notatek, przemówią obrazy:

Mieszkaliśmy, jak się to mówi, po znajomości. Dom generalny zakonu Pasjonistów to dobre miejsce do zamieszkania. I tylko 200 metrów od koloseum. Hmm, jeśli byście się kiedykolwiek zastanawiali z kim jechać do Rzymu, to polecam jakiegoś znajomego pasjonistę. Na bank załatwi przyjemny lokal :-)

 Rome by night. Najmniej zmęczona część grupy przed koloseum.

 Perełka. Fontanna di Trevi.

 Co robi ten Zbyszek? Jak wiadomo zakonnicy chodzą wcześnie spać. Musieliśmy więc zabezpieczyć się na wypadek gdybyśmy wrócili do domu już po zamknięciu drzwi :-)

Jak powiedziałby przewodnik: "polska grupa w metrze". Na pierwszym planie Arek. Dygresja: skąd się biorą te wszystkie nasze kompleksy "narodowe"? Rzymianie mają dwie linie metra (trzecia w budowie) i jest w nich bardziej brzydko i brudno niż w warszawskiej kolejce. Już chyba wolę naszą jedną, ale "zgrabną" linię. Podobne wnioski można wysnuć przy okazji obserwacji wielu aspektów życia w Wiecznym Mieście.

Kolejna perełka. Bazylika św. Pawła za Murami.

 Tak wyglądał stadion narodowy w starożytnym Rzymie ;-)

 Jeśli już zwiedzać Rzym, to tylko w dobrych humorach i eleganckich strojach :-)

 Atrium bazyliki św. Pawła. Coś pięknego, nieprawdaż?

Jeśli nie popełniliśmy językowej wpadki, to chyba właśnie nam i naszym rodakom poświęcona jest nazwa tej ulicy.

 Widok z via della conciliazione. Kiedy zobaczyliśmy Bazylikę i San Pietro serca zabiły mocniej. Chyba mogę napisać, że to taki "mały i nieoficjalny" drugi cel pielgrzymki :-)

A tu jeszcze raz "polska grupa" pod pomnikiem i, mam nadzieję, orędownictwem św. Pawła.

 Wnętrze Bazyliki. Nad kolumnadą znajdują się wizerunki wszystkich papieży. Legenda mówi, że koniec świata nastąpi w momencie, kiedy skończą się wszystkie wolne miejsca oczekujące na kolejnych papieży. Trzeba się więc modlić, żeby kolejni papieże długo sprawowali swoje rządy, ponieważ zostało już tylko siedem miejsc ;-)

 Wielka duchowa radość: modlitwa przy grobie Apostoła Narodów.

Zdjęcie w jedną stronę...

 ... i w drugą ;-)

 Trafiliśmy też na załamanie pogody. Dwa razy zmoczyło nas bardzo porządnie. W tych przypadkach powiedzenie "z dużej chmury mały deszcz" nie sprawdziło się (delikatnie mówiąc) ;-)

 Tutaj zwiedzaliśmy kościół relikwii Krzyża św. Nasza grupa przed wejściem do świątyni.

Przy pomniku św. Franciszka.

 To się nazywa rozpoznanie rynku. Spójrzcie, proszę, na kartkę, którą ów uprzejmy jegomość powiesił na środku swojego straganu :-)

Zbyszek chyba zastanawia się czy w tej restauracji zrujnuje rodzinny budżet czy jednak uda się wypić tanią kawkę... ;-) Pozdrowienia dla rodziny :-)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Ostatnie wieści z Isola

Kochani śledzący nasze losy, przedstawiamy ostatnie zdjęcia z Isola. Zawierają procesję z relikwiarzem św. Gabriela i główne obchody jego święta. Odbyły się one o godz. 17 (Msza, o której w poprzedniej notce, była o 11 rano) a po nich wsiedliśmy do samochodów i odjechaliśmy do Rzymu. 













Trochę zaległości

Kochani, co tu dużo mówić tudzież pisać... my jesteśmy już w Rzymie, ale zanim o Wiecznym Mieście, to przecież jesteśmy Wam winni jeszcze mały reportaż z Isola ;-) Po opadnięciu emocji i uporządkowaniu zasobów fotograficznych jesteśmy nareszcie gotowi, aby co nieco pokazać światu. 
Ciąg dalszy naszej opowieści to popołudnie drugiego dnia pobytu u św. Gabriela. Chronologicznie układa się to tak, że w poprzedniej notce na tymże blogu przedstawiony jest poranek i przedpołudnie tego dnia a tu robimy tzw. continuing ;-). Ponieważ wraz z upływem czasu i ciągłym powtarzaniem tych samych bodźców organizm potrzebuje większych wrażeń, aby ponownie rozbudzić się tak jak na początku, niech przemówią obrazy, a nie słowa: 

Przemek, Oliwia, Karol i Arek przed Sanktuarium.

Tak wygląda w środku drugie, nowe Sanktuarium wybudowane na przeciwko starszego i tradycyjnego. Tu właśnie ludzie wychodzą po jednej ze Mszy.


Polscy pielgrzymi pobożnie spoczywający, jak to się mówi, w ławce, chociaż siedzą na ławce. Powoli przygotowujemy się do głównej Mszy tego dnia, pod przewodnictwem nuncjusza apostolskiego we Włoszech.

Oto o. Daniel, pełen pokory i spokoju, przygotowuje się w zakrystii do Mszy św.

Znowuż Padre, tym razem w procesji wejścia.

Przygotowanie darów.

Po Mszy, wszyscy zeszliśmy do podziemi nowego Sanktuarium, do urny zawierającej szczątki św. Gabriela, gdzie wspólnie modliliśmy się pod przewodnictwem ks. Arcybiskupa.

Padre wśród modlących się...

Tak wygląda tabernakulum w nowym sanktuarium.

Po Mszy grupa polskich pielgrzymów zaczepiła dwie ważne osobistości. Te z kolei, chętnie odpowiadając na zaczepkę, ustawiły się grzecznie do wspólnego zdjęcia. Mamy więc naszą zacną grupę w towarzystwie przezacnych Arcybiskupów. Jak wspominałem, jeden z nich jest nuncjuszem apostolskim we Włoszech, ale nie pytajcie mnie który ;-).

Na obchody święta św. Gabriela ściągają do Isola tłumy. Ściągają na przeróżne sposoby. Tutaj akurat Arek, Mikołaj, Zbyś i Karol na tle naszych kolegów z innej pielgrzymki. Przy okazji, ciekawostka: nasi fachowcy do spraw rowerów (Zbyszek i Euzebiusz) jednym fachowym spojrzeniem ocenili, że sprzęt rowerowy Włochów przewyższa nasz o całe.... tysiące złotych ;-) Jeden rower kolegi Włocha to pół naszej pielgrzymki. Ale skoro ich stać, to czemu nie? Może i my kiedyś uzbieramy na takie wehikuły?

Cóż mamy tutaj? Nasz Padre i Andrzej oraz rodzina jednego z miejscowych księży...

... rodzina, a dokładniej mama księdza poprosiła Andrzeja, aby dał się jej przejechać na rowerze :-) Trzeba przyznać, że większość ludzi jest tu tak otwarta i wyluzowana, że pozwalają sobie na rzeczy, które my moglibyśmy umieścić gdzieś w kategorii "wstydliwe" ;-)

A tu kolejne miłe spotkanie. Pewna rodzinka poprosiła o. Daniela o błogosławieństwo dla swojej córeczki :-)

Jak wyżej :-)

Nie samym chlebem żyje człowiek, ale... po Mszy czekał już przygotowany stół.

Czy komentarz jest potrzebny?

Przy stole we Włoszech siedzi się przynajmniej godzinę. Niektórzy z nas musieli się ostro natrudzić, aby wyjść z polskich nawyków i wytrwać tyle przy stole. W końcu, kogo z nas nie "karmiono" w dzieciństwie mądrościami w stylu "jak się je, to się nie gada"? Ano właśnie, gada się, oj gada :-)

I tymczasem, na koniec, piękne Sanktuarium z zapowiadającą się w tle zmianą pogody :-)

CDN.