Szczesc Boze wszystkim blogerom :-) Oto pozdrawiamy Was bardzo serdecznie z Austrii po dosc spokojnym i udanym dniu jazdy. Na poczatku przeprosze za brak polskich znakow i literowki, ale dzis mam zaszczyt korzystac ze 100% austriackiego komputera, ktory raz dziala a raz nie, wiec wyglada to moje pisanie tak jak wyglada... :-) otoz, mamy dzis przejechane tylko 120 km, ponadto ani razu sie nie zgubilismy czyli jestesmy naprawde wypoczeci i zrelaksowani. I to dobrze, dlatego ze juz jutro przed nami najgorszy (czyt. najtrudniejszy) dzien pielgrzymki. Do przejechania tylko 100 km, ale abysmy sie czasem nie nudzili, to wszystko jest pod gorke :-)
Anegdotka: tu w Austrii ludzie sa bardzo mili. Wiele osob zagadywalo nas na postojach skad jestesmy i dokad jedziemy. W tym jedna pani, z ktora o. Daniel mial przyjemnosc rozmawiac kiedy dowiedziala sie dokad dzis jedziemy powiedzaiala ok i sie usmiechnela, ale kiedy uslyszala dokad jutro, to powiedziala tylko: ale tam sa gory, i przestala sie smiac :-) no nic, my jestesmy dobrej mysli. humory nam dopisuja, duzo sie smiejemy na trasie, Andrzej wszystkich rozbawia wespol z Jarkiem a do tego zaczelismy jeszcze dzis spiewac piesni powstancze podczas jazdy wiec jest naprawde dobrze.
Powinienem chyba jeszcze krotko wspomniec o tym co robilismy wczoraj. Otoz nic :-) spanie do godziny 10 (przepraszam wszystkich, ktorzy nie maja wakacji), Msza, obiadek (znowu wielkie brawa dla Aliny) i rozna rekreacja, tj. basen, gry itp. Nocowalismy i spedzilismy dzien na kampingu w miejscowosci Breclav, niedaleko granicy czesko - austriackiej.
Kochani, na razie bede konczyl, aby zbyt wiele nie nagrzeszyc przy korzystaniu z tego komputera, ale jutro zapowiada sie lepszy dostep do netu wiec postaram sie nadrobic zaleglosci. Dzis rowniez nie moge wgrac zadnych zdjec. Mam nadzieje, ze dam rade jutro.
Z Panem Bogiem!
Jak już po kilku dniach podróży czytamy że kolejnego dnia przejechaliście 120 kilometrów i jesteście zrelaksowani to już nam zaczyna pachnieć zawodowstwem :) Oby jutrzejszy dzień to był dla Was małym pikusiem :) Dacie radę, tylko pamiętajcie, najmniejsza z przodu i największa z tyłu:) Jak ktoś zna budowę roweru z przerzutkami to wie o co chodzi jak się jeździ pod górę ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie z Ostródzkiej, z Panem Bogiem.
NORa
łoooł! jak miło się czyta tak pozytywną relację!
OdpowiedzUsuńwytrwałości jutro!
my będziemy dodawać Wam skrzydeł!
Kochani, oby tak dalej - super że piszecie bo bałem się że nie będzie z Wami kontaktu. Mam pytanie do o. Daniela o stan jego kolana? Mam nadzieję że nie dokucza za bardzo :) Mam Was cały czas w pamięci i w zasadzie każdego dnia analizuję Waszą trasę - Szczęść Boże w górzystej Austrii - potem już będzie z górki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grzegorz
Nie ma obwodnicy tych gór? Ehh.. bidna ta Austria ;).
OdpowiedzUsuńAle pamiętajcie, po wjechaniu na szczyt będzie z górki i z górki. Tylko nie przekraczać prędkości dopuszczalnej na terenie zabudowanym i poza nim.
Pisz Jaro, pisz. Czytam na bieżąco :)
J. P.