wtorek, 27 sierpnia 2013

Trochę zaległości

Kochani, co tu dużo mówić tudzież pisać... my jesteśmy już w Rzymie, ale zanim o Wiecznym Mieście, to przecież jesteśmy Wam winni jeszcze mały reportaż z Isola ;-) Po opadnięciu emocji i uporządkowaniu zasobów fotograficznych jesteśmy nareszcie gotowi, aby co nieco pokazać światu. 
Ciąg dalszy naszej opowieści to popołudnie drugiego dnia pobytu u św. Gabriela. Chronologicznie układa się to tak, że w poprzedniej notce na tymże blogu przedstawiony jest poranek i przedpołudnie tego dnia a tu robimy tzw. continuing ;-). Ponieważ wraz z upływem czasu i ciągłym powtarzaniem tych samych bodźców organizm potrzebuje większych wrażeń, aby ponownie rozbudzić się tak jak na początku, niech przemówią obrazy, a nie słowa: 

Przemek, Oliwia, Karol i Arek przed Sanktuarium.

Tak wygląda w środku drugie, nowe Sanktuarium wybudowane na przeciwko starszego i tradycyjnego. Tu właśnie ludzie wychodzą po jednej ze Mszy.


Polscy pielgrzymi pobożnie spoczywający, jak to się mówi, w ławce, chociaż siedzą na ławce. Powoli przygotowujemy się do głównej Mszy tego dnia, pod przewodnictwem nuncjusza apostolskiego we Włoszech.

Oto o. Daniel, pełen pokory i spokoju, przygotowuje się w zakrystii do Mszy św.

Znowuż Padre, tym razem w procesji wejścia.

Przygotowanie darów.

Po Mszy, wszyscy zeszliśmy do podziemi nowego Sanktuarium, do urny zawierającej szczątki św. Gabriela, gdzie wspólnie modliliśmy się pod przewodnictwem ks. Arcybiskupa.

Padre wśród modlących się...

Tak wygląda tabernakulum w nowym sanktuarium.

Po Mszy grupa polskich pielgrzymów zaczepiła dwie ważne osobistości. Te z kolei, chętnie odpowiadając na zaczepkę, ustawiły się grzecznie do wspólnego zdjęcia. Mamy więc naszą zacną grupę w towarzystwie przezacnych Arcybiskupów. Jak wspominałem, jeden z nich jest nuncjuszem apostolskim we Włoszech, ale nie pytajcie mnie który ;-).

Na obchody święta św. Gabriela ściągają do Isola tłumy. Ściągają na przeróżne sposoby. Tutaj akurat Arek, Mikołaj, Zbyś i Karol na tle naszych kolegów z innej pielgrzymki. Przy okazji, ciekawostka: nasi fachowcy do spraw rowerów (Zbyszek i Euzebiusz) jednym fachowym spojrzeniem ocenili, że sprzęt rowerowy Włochów przewyższa nasz o całe.... tysiące złotych ;-) Jeden rower kolegi Włocha to pół naszej pielgrzymki. Ale skoro ich stać, to czemu nie? Może i my kiedyś uzbieramy na takie wehikuły?

Cóż mamy tutaj? Nasz Padre i Andrzej oraz rodzina jednego z miejscowych księży...

... rodzina, a dokładniej mama księdza poprosiła Andrzeja, aby dał się jej przejechać na rowerze :-) Trzeba przyznać, że większość ludzi jest tu tak otwarta i wyluzowana, że pozwalają sobie na rzeczy, które my moglibyśmy umieścić gdzieś w kategorii "wstydliwe" ;-)

A tu kolejne miłe spotkanie. Pewna rodzinka poprosiła o. Daniela o błogosławieństwo dla swojej córeczki :-)

Jak wyżej :-)

Nie samym chlebem żyje człowiek, ale... po Mszy czekał już przygotowany stół.

Czy komentarz jest potrzebny?

Przy stole we Włoszech siedzi się przynajmniej godzinę. Niektórzy z nas musieli się ostro natrudzić, aby wyjść z polskich nawyków i wytrwać tyle przy stole. W końcu, kogo z nas nie "karmiono" w dzieciństwie mądrościami w stylu "jak się je, to się nie gada"? Ano właśnie, gada się, oj gada :-)

I tymczasem, na koniec, piękne Sanktuarium z zapowiadającą się w tle zmianą pogody :-)

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz