środa, 14 sierpnia 2013

Mariazell zdobyte!

Chociaż już późno, to jednak piszę z wielką radością :-) Udało nam się śmignąć (dosłownie) dzisiejszą trasę ze średnią prędkością 18 km/h co Zbyszek określił mianem prędkości godnej zawodowców i chociaż wiemy, że jest w tym trochę żartu, to jednak razem z żartem mieści się i pół prawdy. Jeśli z dzisiejszymi podjazdami udało nam się osiągnąć całkiem dobrą prędkość to znaczy, że nie próżnujemy :-) Ogólnie rzecz ujmując po Austrii jeździ się... średnio. Dużo lepiej wyglądało to w Czechach, gdzie ścieżki i ulice były równe jak stół i grzało ciepłe słoneczko. Tutaj, ku naszemu zdziwieniu, drogi często przypominają te polskie i jest raczej chłodno. Dużo natomiast rekompensują nam widoki... kilka zdjęć może Wam dać pewne wyobrażenie tego jak jest tu ładnie. Takich szczytów i krajobrazów nie powstydziłyby się polskie Tatry, a mówię tylko o daleeeeekich podnóżach Alp ;-). 
Dzisiaj podjeżdżaliśmy pod wzniesienie o nachyleniu 12%. Nie wiem czy niewtajemniczony czytelnik wie, co to znaczy (ja nie wiedziałem zanim nie zacząłem podjeżdżać :-), ale powiem krótko: to duuuże nachylenie. Jechaliśmy tak przez prawie 3 km. W trakcie jazdy nikt z nas nie był sam. A to na ramie, albo na bagażniku lub też na plecach przyczaiła się... pokusa, aby zejść z roweru, rzucić go gdzieś w przepaść i krzyknąć głośno: OLIWIAAAAAA! I wystarczyłoby po prostu poczekać, aż suport przyjedzie na pomoc... ale nie, nie daliśmy się. Fakt, może trzeba było trochę odpocząć, wyrównać oddech, ale poza tym to naprawdę jestem w wielkim szoku, jak dzielnie walczyliśmy ze wzniesieniami. Mi osobiście, co pewien czas zaglądała do głowy myśl głosząca: "nie dasz rady, zejdź z roweru, nigdy w życiu nie byłeś jeszcze tak zmęczony, oszczędzaj się, pielgrzymka trwa jeszcze kilka dni", i muszę przyznać, że nie było to łatwe i przyjemne. Starałem się modlić i ofiarowywać swoje trudy. Jakżesz człowiek gorliwie się modli kiedy mu ciężko ;-) Jako pocieszenie przyjąłem fakt, którym o. Daniel podzielił się podczas kazania, że sam miał podobnie. Pomyślałem, że skoro duchowny mógł tak przeżywać swoją wspinaczkę to może i mi wolno? :-) 
Na osobne słowa uznania zasługuje Andrzej, pseudonim Ędrju, który niesamowicie dzielnie radzi sobie w siodle. Jego rower jest dużo mniejszy od pozostałych, ale nie raz to reszta ekipy nie może nadążyć za Andrzejkiem. Fakt, że nie może on jechać całej trasy, ale mimo tego jest dla nas wszystkich źródłem siły i inspiracją do działania. Dobrze, że jest z nami.
Przeżywaliśmy również dzisiaj małą uroczystość. Otóż świętowaliśmy imieniny Euzebiusza (pseudonim Ebi oraz Trener). Oprócz pięknych życzeń złożonych na zakończenie wieczornej Mszy udało się zorganizować dla Ebiego mały prezent: butelkę Coca-Coli. Nie jest to może kawior czy inny rarytas, ale przyjęty został ze śmiechem i radością. Tym większymi, że dzień wcześniej "ktoś" wypił Ebiemu jego naszykowaną na przyszły dzień kolę, więc przy okazji imienin mógł odkupić swoje winy :-). Dla Andrzeja zaś, fakt "podprowadzenia" Euzebiuszowi Coli stał się wytrawnym tematem do żartów przez cały dzień i pół nocy :-)
Powoli zbliżając się do końca chciałbym jeszcze złożyć wyrazy uznania dla suportu, który spełnia wszystkie nasze zachcianki z kategorii rozsądnych i prawie wszystkie moje zachcianki kulinarne. Dziś nawet udało mi się wytargować białą czekoladę milki a kilka dni temu dostałem toblerone :-) jeśli tak dalej pójdzie, to nastawiam się na dobrą szyneczkę parmeńską i często espresso na włoskiej ziemi. Zobaczymy :-)
Na koniec, pozdrawiam serdecznie grupę Austriaków, która siedzi obok mnie w hotelowym lobby popijając wino i gadając na tyle głośno, że stali się już nie do zniesienia. Staram się myśleć o nich dobrze i jeszcze w miarę trzeźwo do Was pisać. Ponieważ mam dziś naprawdę dobre warunki, stąd dałem upust swojej fantazji i obficie poklikałem a teraz dorzucam jeszcze kilka zdjęć. 
Ps.1. Dziękujemy za wszystkie oznaki życzliwości i towarzyszenia nam okazywane na blogu i przez maila. Dziękujemy zwłaszcza za modlitwę w naszej intencji. 
Ps.2. Specjalne pozdrowienia kieruję dla Bożenki i Bako :-)
Ps.3. Zbyszek zagadnięty o swoją brodę odpowiada, że obecny stajl jest wynikiem dążenia do zmaksymalizowania efektywności i wygody jazdy.
Ps.4. Muszę się jeszcze podzielić swoim subiektywnym odczuciem towarzyszącym zjeżdżaniu z jakiejkolwiek góry w tych dniach. Z jednej strony człek by się uśmiechnął, rower sam jedzie i to dość szybko, ruch na drodze mały, normalnie sama frajda... gdyby nie to, że każdy zjazd zapowiada tylko jedno: jeszcze większy podjazd już za chwilę! (przepraszam, musiałem się podzielić).
Ps.5. Również odpowiadając na pytanie z komentarzy: sam ojciec Daniel jest zdziwiony tym w jak bardzo dobrym stanie znajduje się jego kolano. Dziękujemy!

Peleton w akcji.

Jesteśmy nieustannie pod czujnym okiem naszego suportu.

Wspinaczka trwa.

Andrzej walczy, a z nim cała reszta.

Mikołajowi się podoba :-) kciuk do góry!

Piękne widoki.

Pamiątkowe słitfocie: Paweł, Jaro, Zbyś, Andrzej, Karol, Father, Arek.

Wspinaczki ciąg dalszy...

Jak wyżej :-)

Fotograf znalazł sobie dobre miejsce.

Father i Karol dzielnie walczą!

Tak to właśnie wyglądało...

Jarek wypatrzył fotografa :-)

Przed wieczornym spacerem po miasteczku.

Przed bazyliką w Mariazell.

Widok na Alpy ze starówki w Mariazell.

5 komentarzy:

  1. Kochani,mega OSOM ten Wasz euro trip <3 !!! wreszcie jakaś pozbawiona fashyzmu, kolorowa i wesoła inicjatywa. Tak, tak pojedz sobie we Włoszech kiełków, szyneczek parmeńskich i popij kawki w modnych knajpkach, bo na schabowe i zimnioki w Polsce jeszcze się napatrzysz -___- . Koniecznie zabierz dla mnie po drodze Toblerone, bo już od tych podkarpackich kogli mogli i makowców bardzo mi się sad robi i łezki napływają do oczkóff , że Ty raczysz się takimi europejskimi frykasami, a ja nie... łącząc się z Wami całym serduszkiem, ja też wprawiam napędem nożnym w ruch moją miętową holenderkę i pędzę na piwerko ze sprajtem, tylko nie wiem jak się przebiję przez tłumy eurosceptyków, co churchingują dziś z okazji zrobienia kiedyś na złość naszym sąsiadom...Kissy dla wszystkich osobo - osób xD ;P !!!11

    OdpowiedzUsuń
  2. ps. osobo - rodzice czytali bloga i są bardzo OSOM z tego wszystkiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czyba trzeba wyjasnic. Ania to moja siostra. Ale Siostro, nie kazdy ma obowiayek kumac nasze zarty. ale milo ze piszesz. kissy.

      Usuń
  3. Pozazdrościć:-) widoków i doświadczeń! Pozdrowienia dla całej ekipy. Ks. T.Sz

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrowienia dla wszystkich pielgrzymów. Szczególne uściski dla "trenera" Euzebiusza i Zbysia od Zuzi i Patryka, Maćka i Ewy :)

    OdpowiedzUsuń