niedziela, 18 sierpnia 2013

Z piekla do nieba

Kochani, trafiliśmy z piekła do nieba… chociaż biorąc to porównanie dosłownie powinienem był napisać raczej, że trafiliśmy z nieba do piekła. O co chodzi? O różnicę wysokości J.Właściwie cały wczorajszy dzień zjeżdżaliśmy z górki. Oto krótki opis takiej jazdy: jest super. Jak już pisałem, jedynie Paweł wyrażał chęć jazdy w przeciwnym kierunku, ale on po prostu ma pociąg do pewnego profesjonalizmu, czego o reszcie pielgrzymów nie można powiedzieć J. Włosi to naród sprytny i chyba bogaty, ponieważ drogi i tunele są tak poprowadzone przez góry, że faktycznie można jechać prosto jeszcze nie wyjechawszy do końca z gór. Dopiero po kilku godzinach jazdy otworzył się przed nami czysty horyzont, bez żadnych gór, i to zwiastowało ocalenie i początek jazdy po płaskim – wjechaliśmy do włoskiego buta J.
Wczoraj dojechaliśmy do miejscowości Gemona del Fruli, gdzie nocujemy w pewnej szkole i odpoczywamy całą niedzielę. Podobnie jak w Czechach, tu wypada nam dzień na odpoczynek po pięciu dniach jazdy. Niewiele mogę napisać o naszych wyczynach na trasie, gdyż co to za osiągnięcie jechać z górki? Może za sukces przyjmiemy to, że nikt się nie wywrócił? J Jest za to inna rzecz godna odnotowania. Mianowicie, do tej pory kucharzyły nam głównie panie. Wczoraj jednak role trochę się odwróciły. Do przygotowywania kolacji ruszyli Arek, Mikołaj oraz Karol i trzeba przyznać, że wyszło im dobre jedzonko. Makaron, mięsko, dobry sosik a nawet wpadli na to, żeby podgrzać cebulkę – rzecz chwalebna jak na tak młodych ludzi J. Kolejne talenty objawiły się rano: okazało się, że Arek potrafi i LUBI robić naleśniki więc cały poranek należał do niego. A ponieważ donikąd nam się nie spieszyło, to ich smażenie trwało ponad 3 godziny J. Drugim talentem błysnął o. Daniel, któremu przyśniło się, że za mało służy (dosłowny cytat) i postanowił każdemu te naleśniki smarować dżemem/nutellą/czymkolwiek wedle życzenia J.
Co było dalej? Właśnie… Chyba nikt nie przypuszczał, że to będzie tak wyglądało, ale cóż, muszę napisać… Ponieważ temperatura w cieniu w pewnym momencie wynosiła 37 stopni wszyscy na przemian spali, pili wodę i patrzyli na miasto, które wydawało się być martwe. Dopiero wspólna Koronka do Bożego Miłosierdzia, którą odmówiliśmy o godz. 15 trochę nas rozbudziła i część towarzystwa zaczęła grać w grę karcianą (Fasolki J) a pozostała część oddała się konwersacjom, toalecie (czy nie obnażam nas za bardzo?) albo… poszła znowu spać.
Już za chwilę idziemy na Mszę, którą o. Daniel odprawi w pobliskim kościele franciszkanów a więc i ja będę kończył. Dzięki uprzejmości włoskich ojców będziemy mogli u nich skorzystać z internetu i tam właśnie zamieszczę cały ten wpis w sieci. Dorzucam też kilka zdjęć z wczorajszej trasy i w dalszym ciągu polecam nas wszystkich Waszej pamięci i modlitwie.
Bardzo serdecznie pozdrawiamy z gorącej Italii J!

 Na granicy austriacko - wloskiej. 

 Od lewej: Pawel, o. Daniel, Jarek, Alina, Karol, Andrzej, Arek i Mikolaj.

 Taki widok na horyzoncie nie nastrajal zbyt optymistycznie.

 A taki widok z boku jest juz bardziej pozytywny :-)

 Jazda przez Tarvisio.

Widac, ze Wlosi sa pozytywnie nastawieni do rowerzystow.

Jazda z gorki.


 Chwila ochlody na trasie.

Sprytne wloskie drogi przez gory.

2 komentarze:

  1. Moi Kochani Pielgrzymi,
    Jak dobrze mieć od Was tak dobre wiadomości!! Super że "zameldowaliście się" już w słonecznej Italii - teraz jazda już będzie samą przyjemnością. Dbajcie o siebie i o nawodnienie bo chyba jest tam u Was bardzo ciepło podobnie zresztą jak i u nas. W niedzielę byłem na krótkiej ale intensywnie przejechanej trasie w temperaturze 32 stopni i dosłownie lało się ze mnie :) Pozdrawiam Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
  2. Drodzy pielgrzymi na 2 kółkach:)
    z tego co widzę na mapce, zostało wam już tylko 3 dni jazdy. Być może najpiękniejsze, ale i w największej spiekocie. Oby było trochę chmurek na niebie i nie przygrzewało was za mocno.
    Pokonaliście już tyle, że na pewno dacię radę z tymi ostatnimi etapami. Dziękujemy Bogu za was, a Wam za ten trud:)
    Z Bogiem!
    Kasia

    OdpowiedzUsuń