Kochani, trafiliśmy z piekła do nieba… chociaż biorąc to
porównanie dosłownie powinienem był napisać raczej, że trafiliśmy z nieba do
piekła. O co chodzi? O różnicę wysokości J.Właściwie cały wczorajszy dzień zjeżdżaliśmy z górki.
Oto krótki opis takiej jazdy: jest super. Jak już pisałem, jedynie Paweł
wyrażał chęć jazdy w przeciwnym kierunku, ale on po prostu ma pociąg do pewnego
profesjonalizmu, czego o reszcie pielgrzymów nie można powiedzieć J. Włosi to
naród sprytny i chyba bogaty, ponieważ drogi i tunele są tak poprowadzone przez
góry, że faktycznie można jechać prosto jeszcze nie wyjechawszy do końca z gór.
Dopiero po kilku godzinach jazdy otworzył się przed nami czysty horyzont, bez
żadnych gór, i to zwiastowało ocalenie i początek jazdy po płaskim –
wjechaliśmy do włoskiego buta J.
Wczoraj dojechaliśmy do miejscowości Gemona del Fruli, gdzie
nocujemy w pewnej szkole i odpoczywamy całą niedzielę. Podobnie jak w Czechach,
tu wypada nam dzień na odpoczynek po pięciu dniach jazdy. Niewiele mogę napisać
o naszych wyczynach na trasie, gdyż co to za osiągnięcie jechać z górki? Może
za sukces przyjmiemy to, że nikt się nie wywrócił? J Jest za to inna
rzecz godna odnotowania. Mianowicie, do tej pory kucharzyły nam głównie panie.
Wczoraj jednak role trochę się odwróciły. Do przygotowywania kolacji ruszyli
Arek, Mikołaj oraz Karol i trzeba przyznać, że wyszło im dobre jedzonko.
Makaron, mięsko, dobry sosik a nawet wpadli na to, żeby podgrzać cebulkę –
rzecz chwalebna jak na tak młodych ludzi J. Kolejne talenty objawiły się rano: okazało się, że
Arek potrafi i LUBI robić naleśniki więc cały poranek należał do niego. A
ponieważ donikąd nam się nie spieszyło, to ich smażenie trwało ponad 3 godziny J. Drugim
talentem błysnął o. Daniel, któremu przyśniło się, że za mało służy (dosłowny
cytat) i postanowił każdemu te naleśniki smarować dżemem/nutellą/czymkolwiek wedle życzenia J.
Co było dalej? Właśnie… Chyba nikt nie przypuszczał, że to
będzie tak wyglądało, ale cóż, muszę napisać… Ponieważ temperatura w cieniu w
pewnym momencie wynosiła 37 stopni wszyscy na przemian spali, pili wodę i
patrzyli na miasto, które wydawało się być martwe. Dopiero wspólna Koronka do
Bożego Miłosierdzia, którą odmówiliśmy o godz. 15 trochę nas rozbudziła i część
towarzystwa zaczęła grać w grę karcianą (Fasolki J) a pozostała część
oddała się konwersacjom, toalecie (czy nie obnażam nas za bardzo?) albo… poszła
znowu spać.
Już za chwilę idziemy na Mszę, którą o. Daniel odprawi w
pobliskim kościele franciszkanów a więc i ja będę kończył. Dzięki uprzejmości
włoskich ojców będziemy mogli u nich skorzystać z internetu i tam właśnie
zamieszczę cały ten wpis w sieci. Dorzucam też kilka zdjęć z wczorajszej trasy
i w dalszym ciągu polecam nas wszystkich Waszej pamięci i modlitwie.
Bardzo serdecznie pozdrawiamy z gorącej Italii J!
Na granicy austriacko - wloskiej.
Od lewej: Pawel, o. Daniel, Jarek, Alina, Karol, Andrzej, Arek i Mikolaj.
Taki widok na horyzoncie nie nastrajal zbyt optymistycznie.
A taki widok z boku jest juz bardziej pozytywny :-)
Jazda przez Tarvisio.
Widac, ze Wlosi sa pozytywnie nastawieni do rowerzystow.
Jazda z gorki.
Chwila ochlody na trasie.
Sprytne wloskie drogi przez gory.
Moi Kochani Pielgrzymi,
OdpowiedzUsuńJak dobrze mieć od Was tak dobre wiadomości!! Super że "zameldowaliście się" już w słonecznej Italii - teraz jazda już będzie samą przyjemnością. Dbajcie o siebie i o nawodnienie bo chyba jest tam u Was bardzo ciepło podobnie zresztą jak i u nas. W niedzielę byłem na krótkiej ale intensywnie przejechanej trasie w temperaturze 32 stopni i dosłownie lało się ze mnie :) Pozdrawiam Grzegorz
Drodzy pielgrzymi na 2 kółkach:)
OdpowiedzUsuńz tego co widzę na mapce, zostało wam już tylko 3 dni jazdy. Być może najpiękniejsze, ale i w największej spiekocie. Oby było trochę chmurek na niebie i nie przygrzewało was za mocno.
Pokonaliście już tyle, że na pewno dacię radę z tymi ostatnimi etapami. Dziękujemy Bogu za was, a Wam za ten trud:)
Z Bogiem!
Kasia