Może właśnie dzisiaj zacznę od tych atrakcji. Główną
atrakcją dnia była (chyba nikt się nie zdziwi) góra. Podjazd na ową górę miał
12% nachylenie. Długość podjazdu to jedyne 20 kilometrów. Czas w jakim
przejechaliśmy tę długość to ponad 2 godziny. Całe szczęście, że podjeżdżaliśmy
akurat z tej strony, ponieważ zjazd miał nachylenie 23%. I to chyba ostatecznie
tłumaczy dlaczego jedziemy na rowerach tylko w jedną stronę, a wracamy do domów
samochodami. Zjazd zajął nam… 7 minut i w jego trakcie po raz kolejny pobity
został rekord prędkości, ale nie wiem czy mogę publicznie podać osiągniętą
prędkość, ponieważ nie chcę denerwować naszych bliskich w domach J.
Kiedy byliśmy na szczycie zaproponowałem głosowanie pod
hasłem „nigdy w życiu nie zmęczyłem się tak bardzo jak dziś, podjeżdżając pod
tę górę”. W głosowaniu udział wzięli wszyscy podjeżdżający a negatywnie do
zaproponowanego hasła odniósł się jedynie Paweł, który chyba faktycznie ma coś
grubszego na sumieniu, bowiem cały czas imponuje kondycją, a na szczycie był 20
minut przed ostatnim członkiem grupy J.
Cały dzień upłynął nam pod znakiem trudnych wspinaczek i
szybkich zjazdów. Fakt, te ostatnie dają mnóstwo radości! Dzięki Bożej opiece
wszyscy jesteśmy zdrowi, nikomu nic się nie stało i cieszymy się dobrym
humorem. Poza tym, rozpiera nas duma, że ten tak trudny, w zasadzie
najtrudniejszy, dzień pielgrzymki tak bardzo się udał i możemy już spokojnie
myśleć o jutrzejszym wjeździe do Włoch. A cieszy nas on tym bardziej, że
Andrzej i Zbyszek obiecali postawić wszystkim espresso J
Chciałbym jeszcze podzielić się doświadczeniem tej walki
ze sporym, bądź co bądź, wzniesieniem. Kapitalnie jest tak siłować się ze samym
sobą. Obserwować ile jest się w stanie znieść, jak organizm reaguje na pewne
bodźce. Bardzo ciekawe, że potrafimy znieść dużo więcej niż nam się wydaje.
Przecież gdyby ktoś powiedział przed pielgrzymką: „podjedziesz na 20
kilometrowe wzniesienie”, to w odpowiedzi popukałbym się w czoło. Ale jednak,
udało się! Daje to ogromną satysfakcję.
Ponadto, przyszło mi jeszcze dziś do głowy, że gdyby ktoś
z Was, kochanych i wiernych czytelników, nie miał w przyszłości żadnych planów
na wakacje czy inne ferie to z całego serca polecam właśnie jazdę rowerem po Alpach.
Jest to sama przyjemność! Pan Bóg ma głowę na karku – żeby tak to stworzyć!
I jeszcze krótki news pod tytułem „co robimy teraz”
(gdyby kogoś to interesowało). Trwają przygotowania do kolacji, ryż się już
gotuje. Powstaje również fenomenalna relacja z dzisiejszego dnia a prysznic działa
na pełnych obrotach. Za godzinę odmówimy sobie różaniec i, jak to się mówi,
lulu. Jutro pierwszym punktem programu jest Msza o godzinie 7:30. Tak to u nas
wygląda J.
Wielkie słowa wdzięczności składamy za Waszą pamięć o
nas, modlitwy i duchowe nam towarzyszenie! Często czujemy, że w
najtrudniejszych momentach idzie nam dość gładko – to chyba Wasza zasługa J.
o. Daniel walczy.
o. Daniel w całej okazałości.
Zdziwiony?
Raz po górkę...
Drugim razem... też.
Zbyszek i Karol na polu bitwy.
Szczęśliwy, bo zwycięski, Karol.
Jarek też w końcu dojechał.
Nawet Arkowi się udało :-)
Chwila tryumfu.
Chwila tryumfu nr 2.
Andrew i alpejskie klimaty.
Kilka starszych fotek:
Wjazd do Austrii.
Oto jak bezpiecznie poruszamy się po górach. Ścieżka rowerowa obok drogi.
Widoki #1
Widoki #2
I kilka zdjęć z dzisiejszego dnia:
Wpis do Księgi Parafialnej wykonany ręką o. Daniela + nasze podpisy.
Widoki...
Jeziorko i kurort na wysokości 1800 m n.p.m. Ech...
Licznik nie kłamie, 137 przejechanych kilometrów.
Podczas drogi natrafiamy na naprawdę piękne miejsca.
Grupa w akcji.
Grupa w jeszcze większej akcji.
Kochani, witamy (oczywiście telepatycznie) w Italii. Mamy nadzieję, że oczekiwane espresso był pyszne ale pamiętajcie, że kofeina eliminuje magnez, więc mięśnie są w niebezpieczeństwie ! A tu jeszcze kilka:) kilometrów do zdobycia. Nie przestajemy wspierać Was duchowo w zasadzie przez cały każdy dzień - teraz rozumiemy naprawdę magię słów z modlitwy "Świętych obcowanie" i czekamy na tę chwilę kiedy 23.08. przeczytamy, że Wszyscy razemi oraz każdy z Was jest szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńDużo mięsa jedzcie. Mięso = Siła :D Z przyjemnością się czyta wasze relacje, wspieram modlitwą. Pozdrowionka!:)
OdpowiedzUsuń